niedziela, 1 lutego 2015

Lekcja druga - Polityka wewnętrzna.

Witaj.
Pojawiam się dzisiaj z kolejną notką, bo dotarły mnie słuchy, że pierwsza sobota miesiąca dopiero za tydzień i jakim prawem każę wam tyle czekać ;)
więc zapraszam do czytania, komentowania i dzielenia się waszą opinią! :)
zapraszam też do działu BOHATEROWIE, gdzie pojawia się coraz więcej postaci ;)
Życzę wam udanego miesiąca i Walentynek w najlepszym gronie - czy to miłości czy przyjaciół! ♥
p.s.
piękne nagłówki i cudowny wygląd bloga zawdzięczam mojej SexyBrwiRybceBaozi ♥
serdecznie zapraszam na jej bloga! ♥
(adres znajdziecie w zakłądce 'Czytane-Polecane' na pierwszej pozycji - BaoziLove ♥)





Lekcja druga – Polityka wewnętrzna.

Pierwszy dzień szkoły minął mi zaskakująco dobrze... i szybko. Nie wiem jak złapałam kontakt z klasą i dogaduję się z większością, to dla mnie czysta abstrakcja. Jedynie wyskok młodszego kuzynka nieco wyprowadził mnie z równowagi. Wszyscy myślą, że to mój chłopak i że dlatego razem mieszkamy... Nikt nie chce słuchać moich tłumaczeń, że nie jesteśmy razem. Co ciężko wytłumaczyć skoro czekał na mnie pod klasą po zakończeniu zajęć i chwytając za rękę wyciągnął na szkolny dziedziniec.
Wróciliśmy do domu nie odzywając się do siebie po drodze. Wciąż byłam na niego wściekła i miałam ochotę go co najmniej udusić.
-Zabiję Cię Jongin! - krzyknęłam jak tylko przekroczyliśmy próg domu. - Przez Ciebie wszyscy w klasie myślą, że jestem Twoją dziewczyną! A ja jestem Twoją KUZYNKĄ!
-Serio tak szybko uwierzyli? I już nie myślą, że jestem homo? a... a. Kyungsoo?
-Kyungsoo? W sensie ten co wygląda jak sowa, przewodniczący?
-Tak, Kyungie.
-On mnie nie lubi, cały czas ma wzrok jakby chciał mnie zabić... - wzdrygnęłam się na samą myśl o wzroku tego chłopaka... chwila... - Czy Ty jesteś gejem?
-Nie wspomniałem?
Wywróciłam oczami i jakoś już nie miałam siły na niego krzyczeć. Biedny, bezbronny Jonginnie, który wolał chłopców... rozumiałam go, sama miałam w swoim krótkim życiu kilka sytuacji z dziewczyną. Moi kuzyni pytali czy miałam chłopaka... nie miałam, za to miałam dziewczynę. Ba nawet narzeczoną, zostawiła mnie kilka dni przed wyjazdem. Nowe miejsce nowe życie. Odcinamy się od biseksualizmu. Przebrałam się w pokoju z mundurka na coś wygodniejszego – kochajmy szorty i ogromne koszulki. Opadłam na poduszki mojego łóżka i dotarł do mnie pewien drobny fakt. Nie napisałam do Junhonga po przyjeździe, a obiecałam mu napisać jak bardzo mi tutaj źle.... Problem polegał na tym, że tu wcale nie jest źle. Jak delikatnie zasugerować Junniemu, że jest tu lepiej niż sądziłam. Będzie zazdrosny o moich znajomych? Chora sytuacja. Nigdy nie miałam nikogo więcej niż jego -oprócz tego razu, kiedy miałam dziewczynę-, wychowaliśmy się razem, nasze matki przyjaźniły się od czasów liceum. I nagle teraz mam mu napisać, że w sumie dobrze mi tu i że mam znajomych... głupie to, głupie.

'Kochany Junnie. … nie no brzmi już źle, ale on jest kochany!

Cześć Bunhong!
Już strasznie za Tobą tęsknie, brakuje mi Twojego towarzystwa. Chciałabym znów z Tobą iść na spacer.
Wczoraj był strasznie zabiegany dzień, nie miałam możliwości napisania, za co Cie bardzo przepraszam! Ciocia jest sama z chłopakami, a oni nie są tacy okropni jak ich zapamiętałam. Nawet można z nimi wytrzymać. Jongin widzi, że jestem tutaj zagubiona i dużo mi pomaga. Kuzyni mnie pilnują, żeby nikt mnie nie podrywał i żebym nie zgubiła się w tej wielkiej metropolii. Seul jest naprawdę ogromny.
Dzisiaj byłam pierwszy dzień w szkole. Mam bardzo fajną klasę i rozmawiają ze mną... dla mnie to dziwne, że ktoś z klasy chce ze mną rozmawiać. Siedzę w ławce z Haną, pochodzi z Japonii i jest fotografem. Bardzo chce zrobić mi sesję i sama nie wiem czy się na nią zgodzić. Nie jestem jakoś specjalnie pewna siebie, a przy takich sesjach jest to potrzebne, prawda?
Będę kończyć, bo zaraz wraca z pracy ciocia a obiecaliśmy z Jonginem posprzątać kuchnię i łazienki.
Trzymaj się tam i odezwij się do mnie szybko! Najchętniej bym do Ciebie zadzwoniła, albo pisała z Tobą smsy, ale ciągle nie mogę, prawda? Daj znać jak ta psychoza się skończy.
Xoxo
Katie.


Po co go stresować i pisać, ze już się zakochałam... na dodatek w kolesiu, którego widziałam raz i to jeszcze jak na niego wpadłam? I że wszyscy myślą, że mój kuzyn to mój chłopak. Niech się nie stresuje. Miałam ochotę pokazać ten list komuś, kto nie zna Bunhonga.
-Noona, zrobiłem już porządek w kuchni i w łazience na dole. Posprzątasz łazienkę na piętrze?
-Co? już. Tak, posprzątam... Kai, chodź tu. Przeczytaj tego maila i powiedz czy może być. - podsunęłam mu pod nos laptop i chwyciłam za szczotkę do włosów, by poskromić niesforne kosmyki przed porządkami.
-Naprawdę nie miałaś nigdy znajomych? - podniósł wzrok znad ekranu. - Poprawię nieco ten Twój list. Sprawdź sobie. A mama dzwoniła, że wróci później i chciała, żebyś spotkała się w nią w kawiarni tej niedaleko stacji. Chciała z Tobą pogadać, nie mam pojęcia o czym.
-Yhym, to posprzątam i pójdę się tam pouczyć trochę. - Uśmiechnęłam się i z uśmiechem ruszyłam na walkę z łazienką, zostawiając kuzyna z moim laptopem.

Cześć Junnie.
Przepraszam, że piszę do Ciebie dopiero dzisiaj, ale sam rozumiesz- podróż dała mi się we znaki, no i musiałam trochę przyzwyczaić się do kuzynostwa i cioci Kim. Spędziliśmy wczoraj razem sporo czasu na rozmowie i poznaniu się na nowo. Wiesz, nie widzieliśmy się długo i trzeba było się oswoić z nową sytuacją. Byliśmy na spacerze po okolicy, musiałam poznać sąsiedztwo, żeby się nie zgubić na przykład w drodze do szkoły. To ogromne miejsce i czuję się nieco zagubiona. Na szczęście kuzyni mnie wspierają i pilnują, żeby przypadkiem ktoś mnie nie podrywał. Uważają, że nie można puścić mnie samej, bo jeszcze znajdę sobie chłopaka!
Dzisiaj byłam pierwszy dzień w szkole. Mam szaloną klasę i co najśmieszniejsze – dogaduję się z nimi. Rozumiesz to? Ja i znajomi w klasie! Nikt mi Ciebie nie zastąpi- już bardzo za Tobą tęsknie, jednak potrzebuję mieć do kogo się odezwać, a z samymi kuzynami nie wytrzymam. Mam nadzieję, że szybko mnie odwiedzisz tutaj!
Poznałam w szkole młodą początkująca fotograf Hanę. Pochodzi z Japonii i bardzo chce mnie sfotografować. Sama nie wiem co o tym sądzić. Myślisz, że powinnam się zgodzić? Siedzimy razem w ławce, więc pewnie będzie mnie o to jeszcze męczyć. Poznałam też Saejin i jej bliźniaka Taemina, Kyungsoo i Zitao ( kolejny obcokrajowiec w klasie, pochodzi z Chin.)
Będę już kończyć. Czeka mnie dzisiaj jeszcze nieco prac domowych i nauka. Sam dobre wiesz, że lubię mieć dobre oceny. A muszę się wykazać jako nowa uczennica, więc wypadało by przyswoić nieco wiedzy.
Tęsknie za Tobą i mam nadzieję, że szybko do mnie napiszesz! Chciałabym zadzwonić i porozmawiać, ale nie mogę, prawda?
Trzymaj się ciepło i bądź zdrowy, jedz dużo i ucz się dobrze.
XOXO
Kate.

Noona, nie wiem co i jak, ale czemu nie możesz do niego zadzwonić? Moja mama też zna mamę Junhonga? Pogadamy jak wrócisz wieczorem? Chcę pogadać, bo naprawdę długo się nie widzieliśmy... i przede wszystkim. Dlaczego Ty jesteś Choi, skoro nasi rodzice to Kim? Mama i ciocia z domu mają nazwisko Choi, nie? Tego chyba nigdy nie zrozumiem... wyższe studia nad powiązaniami rodzinnymi? Przyjdę wieczorem jak wrócisz z mamą z kawiarni. Kai.


~~*~~


-Ciociu, dlaczego chciałaś spotkać się ze mną w kawiarni? - zapytałam znad zeszytu do koreańskiego.
-Musimy pogadać jak kobieta z kobietą. - Uśmiechnęła się do mnie i zawołała kelnera, a raczej kelnerkę. Złożyła zamówienie i w ciszy czekała, aż skończę pisać wypracowanie. Nieco niezręcznie siedziało mi się sam na sam z ciocią. Wiem, że to siostra mojej mamy i w sumie to mnie wychowywała , ale nie widziałam jej spory kawał czasu i była dla mnie na nowo obca. Kiedyś przywyknę...
-Skończyłam. - Zamknęłam zeszyt i pochowałam wszystko do torby.
-Chciałam porozmawiać o Tobie... - I tak zaczęła się kilku godzinna babska pogadanka z ciocią.


~~*~~


Obudziłam się rano wypoczęta jak mało kiedy i na dodatek przed budzikiem. Wyszłam z łóżka, ogarnęłam się i postanowiłam wykorzystać ten dodatkowy czas. Jak co dzień poszłam umyć zęby, pomalować się i uczesać. Spojrzałam na mundurek i po chwili zastanowienia ubrałam się w niego przed wyjściem z pokoju. Wtedy zadzwonił mój budzik. Upewniłam się, że w torbie znajdują się wszystkie rzeczy do szkoły i właściwie gotowa zeszłam na dół. W kuchni zastałam krzątającą się przy śniadaniu ciocię i postanowiłam jej pomóc. Zaparzyłam sobie kawę i rozkładałam na stole talerze, kubki, sztućce... śniadanie to w tym domu rzecz święta – spożywana wspólnie. Nie mam nic przeciwko temu, po prostu do tego nie przywykłam. Z rodzicami tak nie było. Jakby nie babcia, która czasem coś tam mi przygotowała do jedzenia głodowałabym albo nauczyłabym się gotować. No i tak się nauczyłam ale nieco później niż myślałam, że będzie to konieczne.
Według instrukcji cioci zaparzyłam w dzbanku zieloną herbatę i nie pozostało nic jak czekać na chłopaków. Zeszli wszyscy razem, jak mogłam się domyślać – Kai wciąż w piżamie.
Po wspólnym posiłku chłopcy pobiegli przygotowywać się do szkoły a ja spokojnie mogłam pomóc w ogarnięciu tego 'sajgonu'. Gdy pozmywałyśmy z ciocią zostało mi spokojnie pół godziny do wyjścia. Zastanawiałam się czy może, nie iść z Minseokiem, ale Jonginnie mógłby się obrazić. Chwyciłam kubek z moją kawą i usiadłam na parapecie wpatrując się w widok za oknem.
-ChenChen! Twoi kumple już na Ciebie czekają! - dobiegł mnie z przedpokoju głos Minseoka. Rzeczywiście pod bramką czekało dwóch chłopaków, którzy wesoło przywitali się z najstarszym moim kuzynem. Nie wiem jak Jongdae to zrobił, ale w ciągu pół minuty zbiegł z góry zawiązując po drodze buty i wybiegł z domu.
Nie powiem wyglądał komicznie idąc obok swojego DUŻO wyższego przyjaciela, skąd biorą się tak wysocy ludzie? Zdziwiło mnie, że Joonmyun jeszcze nie wyszedł z domu, albo nie zauważyłam kiedy uciekł. Jonginnie jak zwykle zwlekał się z góry najdłużej. Chyba trzeba będzie go nauczyć trochę dyscypliny. Zszedł dosłownie trzy minuty później, nie mogąc poradzić sobie z krawatem. Spojrzałam na niego z politowaniem, bo jak patrzeć na taką sierotkę. Wywróciłam oczami na jego zaspane i nieudolne próby walki z węzłem. Zabrałam mu kawałek materiału, przewiesiłam sobie przez szyję i w kilku zwinnych ruchach zawiązałam śliczny węzeł. Zdjęłam gotowy krawat i zawiesiłam na szyi Kaia poprawiając nieznacznie. Ubraliśmy buty, wyszliśmy z mieszkania i chwytając się za ręce ruszyliśmy w kierunku szkoły.
Młody jak zwykle odprowadził mnie pod samą klasę i zniknął za rogiem korytarza wesoło machając do kogoś z jego klasy – a przynajmniej tak sądziłam. Ledwo przekroczyłam drzwi sali gdy dopadł mnie Kyungsoo. Właściwie nie wiedziałam o co chodzi a z jego mamrotania pod nosem zrozumiałam coś o szafce i kluczu... No tak pani Jung wspominała coś o szafkach w szkole i że w najbliższych dniach powinnam swoją dostać... Jednak idąc za przewodniczącym klasy bałam się – mimo, ze miał wielkie oczy, były takie straszne, a on jeszcze chyba nie potrafi się uśmiechać. Ciężko było przekonać mój mózg, że on prowadzi mnie do szafki, a nie po to, żeby mnie zabić i zakopać... Zatrzymał się nagle, mniej więcej w połowie korytarza pełnego ogromnych metalowych regałów- podzielonych na drobne szafeczki. Wcisnął mi do ręki kluczyk z przywieszką oznaczoną grawerem ' C187'. Czyżby moja osobista?
-Twoja szafka. Możesz w niej zostawiać książki, ubrania, buty, rzeczy na zajęcia dodatkowe. Wszystko jasne? - skinęłam jedynie głową. - Kim dla Ciebie jest Kai? Wczoraj mówiłaś, że to nie Twój chłopak, a dzisiaj przychodzisz z nim za rękę?
-Jongin to mój kuzyn. -Uśmiechnęłam się lekko.- Od dziecka zawsze chodziliśmy trzymając się za ręce. Taki mamy nawyk z dzieciństwa. Faktycznie no, nie widzieliśmy się dwanaście lat, no ale... Nawyki pozostały.
-To dlatego mieszkacie razem? - mnie się wydaje, że Kyungsoo mówi spokojniejszym głosem...
-Tak, gdzie miałam mieszkać jak nie u rodziny. Nie wierzysz mi to zapytaj Minseoka, Junmyuna czy Jongdae. - Odetchnęłam z ulgą. Nareszcie ktoś mi uwierzył... chyba.
-A jak blisko spokrewnieni jesteście? - Oparł się o najbliższą szafkę i przyglądał mi się, tak jakoś... dziwnie. Przypominał coraz bardziej sowę...
-Nasze mamy to siostry, a nasi ojcowie to bracia. - zaśmiałam się. - Nie martw się. Kai najbardziej bał się, że uwierzysz w to, że jest moim chłopakiem. Chyba BARDZO mu się podobasz. - Zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku klasy.
Nie minęła chwila jak chłopak szedł obok mnie i wesoło rozmawialiśmy. A jeszcze dziesięć minut wcześniej się go bałam. Zdaje się, że jednym zdaniem dodałam sobie kolejnego przyjaciela. Ledwo znaleźliśmy się z powrotem w klasie dzwonek ogłosił rozpoczęcie lekcji.
Na dzień dobry dwie godziny matematyki... czy dzień w szkole może zacząć się gorzej?


Godziny mijały a zajęć jakby nie ubywało. Obowiązkowo na każdej przerwie Hana wręcz molestowała mnie o sesję zdjęciową, a ja naprawdę się do tego nie nadaję, co próbowałam za każdym razem jej oznajmić – daremne moje trudy. Nawet nie mogłam spokojnie pójść do taolety. ' Katie proszę bądź moją modelką.' Obiecałam, że sprawę przemyślę – chociaż zdanie swoje dawno znałam.
Ostatnią przerwę obiecałam sobie, że poświęcę na znalezienie odpowiedniego zajęcia poza lekcyjnego. Na szczęście szkołą oferowała sporą ofertę w tym zakresie. Zajęcia muzyczne, dziennikarskie, dodatkowa matematyka, warsztaty aktorskie... Podeszłam pod tablicę z rozpiską wszelkich zajęć tego typu i dokładnie analizowałam każdy punkt który mnie ciekawił.
W swoim magicznym notesie wypisałam kilka dla mnie najciekawszych i postanowiłam rozważyć te opcje- wszystkie ich za i przeciw.
Z ostatniej godziny nie pamiętam nic... oprócz molestowania mnie przez Hanę. Ja rozumiem, że ona ma terminy, że nie może znaleźć ' świeżej' modelki – cokolwiek to znaczy- ale DLACZEGO AKURAT JA?! Chyba dla świętego spokoju powiedziałam jej, że okej, może mi zrobić tą sesję... Jej strata jak zdjęcia nie wyjdą.

~~*~~

Piętnastominutowy bieg, a może raczej sprint wokół sali- to tak na początek. Seria skłonów, brzuszków, przysiadów płotkarskich, pajacyki. Przejście do czegoś ' pożyteczniejszego'. Skipy, wszystkie znane rodzaje, rozgrzanie stawów skokowych, pachwin. Jeszcze tylko skrętoskłony i brzuszki.
Dziewięćdziesiąt osiem, dziewięćdziesiąt dziewięć, STO. Wdech, wydech, wdech, wydech. Pierwsza część rozgrzewki zakończona. Z ogółu przechodzimy do szczegółu.
Plie!. Raz, dwa, trzy, cztery... Zbyt długa przerwa nie działa korzystnie na mój poziom. Zwykłe plie daje mi się we znaki... developpe. Utrzymać ciało w tej pozycji jest jeszcze gorzej. Tu przynajmniej mamy więcej ruchu. Ale dlaczego developpe przed port de bras? Jaka szkoła taki styl. No cóż. battements, rond de jambe, releve... Ciało coraz bardziej odmawia posłuszeństwa. Jeszcze tylko tendu i port de bras. Wysiadam. To był zły pomysł. Grupa zaawansowana zaczyna trenować choreografię, mogę tylko na nich patrzeć z utęsknieniem. Trenerka postanowiła z nas – to znaczy grupy początkowej wycisnąć ostatnie poty i łzy. Puenty. Puenty, puenty, puenty i jeszcze raz puenty. Tak długo dopóki CAŁA grupa nie wykona ćwiczenia poprawnie. Patrzymy po sobie z nienawiścią za każdym razem gdy komuś nie zechce się dobrze obciągnąć stóp. Baletki to już chyba wrosły mi się w stopy. Nie kontroluję łez płynących mi z oczu. Nieopisany ból promienieje od czubków palców przez łydki po same pachwiny. Wytrzymywałam cięższe treningi, dlaczego teraz tak to boli? Czułam, że wieczory w domu spędzę na wielogodzinnych treningach i ćwiczeniach rozciągających.
-SUIVI! PAS DE BOURREE!
Głos trenerki piszczy mi w uszach. Naprawdę? Suivi, teraz? Żadna z nas nie jest w stanie utrzymać się na pointach, a trenerka wymaga od nas poprawnego pas de bourree? 'Płyniemy' po naszej części sali, idealnie wyprostowane, w nienagannych pozycjach. W uszach brzmią nam uwagi nauczycielki, wzrok zamazany, ból staje się jakby mniejszy. Ach, do bólu po prostu się przyzwyczaiłam. Daję z siebie wszystko, żeby jak najszybciej dołączyć do grupy zaawansowanej. Przynajmniej do dziewczyn z drugiego, ba nawet trzeciego planu. 'Pas seul' obiło mi się o uszy więc minimalnie odwróciłam głowę w kierunku dziewcząt na puentach w idealnie białych tutu po drugiej stronie sali. Nie uszło to uwadze trenerki, która od razu mnie skarciła za moją ' nie-idealność'. Pokornie spuściłam głowę, by po sekundach wrócić do pozycji wyjściowej i pełna gracji w czarnym body i białych rajstopach w najzwyklejszych baletkach ćwiczyć dalej suivi.
Pas de chat – koci skok, uśmiechnęłam się na samą myśl. Delikatnie przeskakiwałam to w prawo to w lewo stosując się do głośnych uwag trenerki. Chyba chciała nas przeciągnąć przez wszystkie możliwe pozycje, nie miałam nic przeciwko. Wciąż jednak czekałam na pas de ciseaux i moją ulubioną arabeskę. Wszystko łączyło się ze sobą. Trenerka zauważyła, ze 'lekko' odstaję od grupy, więc zostawiając resztę przy skokach dostaję kolejne ćwiczenia, do samodzielnego wykonania. Tours lent. Naprawdę mogłam zacząć obroty? Arabeska! Moja ukochana arabeska! Powoli z gracją. Tour de arabesque. Attitude a'la seconde, croisee, effacee, ecartee.
Ból odszedł w zapomnienie, pozostałą czysta przyjemność z tańca i wykonywania coraz to kolejnych obrotów w dużych pozach. Byłam coraz bliżej założenia ponownie puent. Możecie nazwać mnie masochistką, ale ten ból jest tego warty.
-CHOI KATE!
-Tak, Seo sonsaengnim? - czy jej głos był zawsze taki... przerażający?
-Tire-bouchon. Sur le cou-de-oied. Jak to przećwiczysz, rozciągnij się i idź do szatni. Na następne zajęcia przynieś puenty i spódnicę do ćwiczeń, ale nie tutu! Grupa średnio-zaawansowana wita.
-Oczywiście. Dziękuję bardzo, Seo sonsaengnim!

Podeszłam do drążka po raz kolejny i jak zaklęta trenowałam na zmianę obie pozycje nóg. Nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu, że najbliższa z dziewcząt szturchnęła mnie w ramię mówiąc coś o rozgrzewce. Nigdy nie lubiłam nazwy 'końcowa rozgrzewka' ale inaczej nie da się tego określić. Zestaw ćwiczeń, aby nie dostać zakwasów. Po takiej dawne ruchu, nagłe zaprzestanie nie wróży nic dobrego. Trzeba po prostu powoli rozciągać swoje mięśnie i uspokajać je. Pokazać im, że wracamy do swojego trybu, że nie będą intensywnie pracować, po prostu powolnym krokiem wrócimy spacerem do domu. Ostatni skłon, ostatni plie, ostatnie zejście z I baletowej. Głęboki wdech i można odejść do szatni.
Spojrzałam na zegarek w moim telefonie, dochodziła godzina 20, a ja jeszcze nie w domu. Przebrałam się najszybciej jak mogłam, wrzuciłam body wraz z baletkami do torby i rozplatając po drodze kok pobiegłam w kierunku domu. Serce biło mi jak oszalałe, myśli kłębiły się w głowie. Co ja powiem cioci i chłopakom, przecież nie przyznam się, że chodzę na zajęcia z baletu. Gdzie ja do baletu... nie wyglądam na baletnicę.
Weszłam do domu punkt dwudziesta... Uśmiechnęłam się wesoło do cioci i zostawiając torbę w przedpokoju usiadłam ze wszystkimi do kolacji. Obyło się bez pytań, jakoś tak cicho i spokojnie. Odeszłam od stołu jako pierwsza, marzył mi się już prysznic i przepranie body po naprawdę ciężkim treningu.
-Dziękuję bardzo za posiłek. - uśmiechnęłam się grzecznie. -Jonginnie, ostatnio chciałeś pogadać, prawda? Przyjdź do mnie później, dobra?
Chwyciłam swoją torbę i ciągnąc ją za sobą wdrapałam się na moje prywatne poddasze. Podeszłam do łóżka po piżamę i zamknęłam się w łazience. Sam prysznic zajął mi bardzo dużo czasu, nie wspominając o przepraniu, a raczej wypraniu stroju.
Wychodząc z łazienki o mało nie dostałam zawału, na widok Kaia, leżącego na dywanie. Zaśmiał się wesoło wskazując na dwa parujące kubki na stoliku, do tego ten słodki zapach czekolady, skąd on mnie tak dobrze znał? Może to mój zaginiony brat bliźniak... nie. Za wysoki i za przystojny na mojego bliźniaka. Po prostu zapamiętał z dzieciństwa nasze długie nocne pogaduchy i zabawy przy gorącej czekoladzie. Rzuciłam ręcznik na oparcie krzesła i położyłam się obok niego.
-Pewnie chcesz znać odpowiedzi na te pytania, które dorzuciłeś w mailu? - nie musiał odpowiadać. Wiedziałam o tym. - więc słuchaj uważnie bo powiem to tylko raz. Nie mogę zadzwonić do Junniego, bo jego mama skutecznie utrudnia nam komunikację. Uważa, że nie jestem ODPOWIEDNIM towarzystwem, dla jej syna. Z tego co wiem to Twoja mama też, zna panią Choi, ale nie przepadały za sobą.
-A co z tym nazwiskiem? - przerwał mi podając kubek.
-Urodziłam się przez przypadek a Hyun-su, w sensie tata nigdy nie uznał mnie jako córki, więc używam nazwiska mamy. Nie wiem dlaczego tak właściwie tata mnie nie uznał jako swoje dziecko, najprawdopodobniej nie chciało mu się iść do urzędu. Wiesz za dużo z tym wszystkim roboty. A tak 'wychował' mnie, teraz pozbył się z domu. Zresztą i tak wiecznie go nie było. Szkoda gadać. Taki z niego ojciec... mam nadzieję, że mój mąż nie będzie takim kretynem!

Zaśmialiśmy się głośno i przez dłuższą chwilę nie potrafiliśmy się uspokoić. Rozmawialiśmy dopóki czekolada się nie skończyła, a zegar nie wybił pierwszej w nocy. Czułam, że poranek będzie ciężki, miałam tylko nadzieję, że nie zaśpię już czwartego dnia w szkole. Wygoniłam młodego do jego pokoju, pościeliłam swoje łóżko i opadłam na nie bez sił jak tylko zgasiłam światło. Nigdy nie sądziłam, że życie w Seulu będzie takie wesołe, takie spokojne.
Ostatni raz spojrzałam za okno. Księżyc był duży, jasny i przede wszystkim pełny. Jego srebrna poświata przebijała się przez okno oświetlając delikatnie moją sypialnię i usypiając mnie powoli. Oby następny dzień był równie piękny.
I żeby budzik nie zadzwonił zbyt wcześnie.

1 komentarz:

  1. od czego by zacząć... strasznie mi sie ciągnął ten miesiąc w oczekiwaniu na notkę :D
    opis lekcji baletu dalej jest dla mnie abstrakcją. nic z tego nie rozumiem XD
    a reszta. kupy sie jakos trzyma. teraz trzeba czekać kolejny miesiąc na następną </3

    OdpowiedzUsuń