niedziela, 21 grudnia 2014

Lekcja pilotażowa - słowem wstępu.

Nie wierzę, że wreszcie to zrobiłam i dodaję tu pierwszą notkę z opowiadaniem. WOW.
Zdecydowałam się na publikowanie tego opowiadania, właściwie nie wiem dlaczego. Notki nie będą pojawiać się jakoś super często ;)
Każdej pierwszej soboty miesiąca zaczynając od stycznia :)
więc pierwszy rozdział już niebawem! ;)
a póki co, zapraszam was do czytania krótkiego prologu :)

Każdy komentarz się liczy, czekam na krytykę ;) więc nie krępujcie się ^^




Lekcja pilotażowa - słowem wstępu.

Cześć jestem Katie i mam szesnaście lat. Mieszkam w Makpo razem z mamą i jej chłopakiem a moim tatą Hyun-su. Jestem dosyć specyficzną nastolatką. Nie lubię imprez, nie obchodzi mnie moda i nie chce być modelką. Uwielbiam czytać książki, słuchać muzyki i spotykać się z moim jedynym przyjacielem Junhongiem. Naprawdę jedynym. Jestem typowym kujonem i nie mam znajomych chyba, że ktoś zapomni zadania albo nie rozumie materiału. Wtedy koledzy z klasy sobie przypominają o moim istnieniu. Nie mam im tego za złe. Mogę żyć po swojemu. Lubie moje kujońskie życie i przepraszam mamę, że nie pójdę jej śladami w kierunku modelingu. To nie dla mnie. Nawet nie mam warunków. Jestem po prostu za niska. Mama chcąc ułatwić mi start nazwała mnie Kate bo z angielskim imieniem osiągnę więcej. .. sorry mamo. Nic nie osiągnę, nawet nie mam zamiaru.
Przez kilka lat trenowałam balet i taniec towarzyski, wtedy czułam się taka wolna. Na pierwsze zajęcia z baletu i tańców standardowych zapisała mnie mama w pierwszej klasie szkoły podstawowej i tak jakoś mnie to wciągnęło. Nikt z klasy nie wiedział oczywiście, że tańczę, a ja regularnie zdobywałam mniejsze bądź większe nagrody. W szkole byłam po prostu kujonką bez życia, które tak właściwie zaczynało się po zakończeniu lekcji. Lubiłam moje jakby podwójne życie, nawet jeśli czasem zawalałam kilka dni przez turnieje.
Niestety moja mamusia stwierdziła, że nie będę chodzić na zajęcia taneczne... bo nie. Od tak, po prostu z dnia na dzień zakazała mi robienia tego, co tak właściwie pozwalało mi na swobodę. Nie mogę zrozumieć dlaczego tak się dzieje, a zbyt długa przerwa nie pozwala mi powrócić do treningów na moim poziomie. Mogę trenować od podstaw, na poziomie początkujących... niestety mięśnie już nie tak rozgrzane, a stawy odzwyczaiły się od wysiłku. Wciąż mam swoje puenty i buty do tańców towarzyskich, czasem nawet po cichu w domu ćwiczę. Lubię przypomnieć sobie układy, figury i zapomnieć się... Muszę tylko pamiętać by nie przyłapała mnie mama. Całe szczęście, że ona przesiaduje ostatnio na pokazach, sesjach i zajmuje się Danbi, swoją młodziutką podopieczną, która w przeciwieństwie do mnie spełnia jej oczekiwania względem modelingu. Nie jestem zazdrosna, no może troszkę. Mną zajmuje się babcia, jeśli aktualnie jest w domu i nie ratuje rodzinnej firmy.
Może ja zacznę od początku, bo żeby zrozumieć moją sytuację rodziną trzeba znać wszystkie szczegóły.
Dawno temu kiedy na świecie były jeszcze dinozaury... Nie no żartuję, Akcja zaczyna się gdy moi dziadkowie zapragnęli ratowania rodzinnej firmy farmaceutycznej. Jako iż mieli dwie córki a niestety żadna z nich nie kwapiła się do przejęcia obowiązków prezesa, postanowili starszą córkę wydać za mąż... za syna ich głównego sponsora. Takim cudem Kim Hyunseung został mężem Hye, czyli starszej siostry mojej mamy Joo. Ciocia Hye miała wtedy zaledwie dwadzieścia lat, a moja mama dwanaście. Wujek Hyunseung miał młodszego brata Hyun-su. I tu zaczyna się wszystko komplikować. Ciocia z wujkiem byli szczęśliwym małżeństwem, zawsze ich jako takich widziałam, a i mama z Hyun-su przypadli sobie do gustu tworząc zgraną parę. Oczywiście nie od razu, a po kilku latach. Ciocia Hye ma czterech synów: Minseoka, Junmyeona, Jongdae i Jongina. Z nich wszystkich jedynie Jongin jest młodszy ode mnie a to i tak o niecałe pół roku i niestety, ostatni raz widziałam się z nimi ponad dziesięć lat temu, kiedy to nagle zerwał się kontakt. Teraz to rodzinny temat tabu.
A ja... ja jestem wpadką. Urodziłam się gdy mama miała zaledwie szesnaście lat, a Hyun-su żeby uciec od poniesienia odpowiedzialności karnej nie uznał mnie jako swojej córki, dlatego jako jedyna z kuzynostwa mam na nazwisko Choi a nie Kim. I dlatego mówię do niego Hyun-su zamiast 'tato'. Właściwie, to mama i Hyun-su nigdy ślubu nie wzięli, po prostu żyją sobie razem i jest im dobrze. Dziadkowie przekazali firmę w ręce wujka Hyunseunga, doczekali się wnuków i wiedzą, że interes zostanie w rodzinie. O to im przecież chodziło.
Wracając do mnie. Tak właściwie nie ma o czym mówić, moje życie jest nudne jak flaki z olejem i ciągnie się niczym Moda na sukces. Serio, od czasu jak 'rzuciłam' taniec tylko szkoła, dom, nauka... czasami spacer z Junhongiem. Czasem Danbi wpada na noc po długiej sesji i wtedy z nią rozmawiam do nocy, takie babskie pogaduchy. Lubiłam ją. Była w moim wieku, była urocza, słodka i prześliczna. Wysoka i te jej nogi do nieba w dopasowanych spodniach, leginsach czy odsłonięte gdy była w krótkiej spódniczce. Tak, podobała mi się jako dziewczyna, można nawet powiedzieć, że była moim obiektem westchnień i coraz częściej przyczyną nieprzespanych nocy. Nam Danbi – moja pierwsza miłość. Dziewczyna, która gościła w moim domu częściej niż moja mama czy babcia. Nie przeszkadzało mi to, miałyśmy ciszę spokój i byłyśmy tylko dla siebie. Mama uważała, że się zaprzyjaźniłyśmy i uważała to za słodkie, urocze i kochane... Pozwalała jej nocować w moim pokoju, w moim łóżku, ze mną. Nie miała pojęcia, że my nie jesteśmy przyjaciółkami. Byłyśmy razem, planowałyśmy wspólne życie i wspólny dom. Wszystko co nam przeszkadzało to wiek, musiałyśmy zaczekać z wyprowadzką do czasu jak obie będziemy pełnoletnie. Niby nie dużo, trzy lata. Kto by pomyślał, że któregoś dnia przyjdzie do mnie i od tak oznajmi mi, że nie będziemy się więcej spotykać, bo taki jest jej kaprys.
Ten dzień był wczoraj – 15.04.2009, może to skłoniło mnie do przemyślenia tego co się dzieje w moim życiu. Tak to zdecydowanie to, że zostawiła mnie Danbi.

- CHOI KATE, ZEJDŹ NA DÓŁ W TEJ CHWILI! MUSIMY POWAŻNIE POROZMAWIAĆ! - Mamo, możesz trochę ciszej, niszczysz mi całą koncepcję.
- Idę!
- W TEJ CHWILI POWIEDZIAŁAM! MASZ JUŻ TU BYĆ!

Czy ja zrobiłam coś nie tak? Mam nadzieję, że tym razem to znów jakaś pierdoła.
Dwa głębokie wdechy i wyszłam z pokoju by iść na spotkanie mamie. Przecież nic złego nie zrobiłam. Czas na spotkanie z rzeczywistością...

3 komentarze:

  1. dobra. wypadałoby w końcu skomentować :D
    nie masz pojęcia jaka dumna jestem, że w końcu ten blog powstał XD po tylu LATACH! teraz tylko trzymać kciuki żeby przetrwał jak najdłużej!
    a co do notki... fajnie sobie przypomnieć początek historii, którą znam już w większej części (chyba) :VV ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Makpo to fikcyjna miejscowość? Brzmi prawie jak Mokpo! I ja też uwielbiam imię Hyun-Su, ale zawsze kojarzy mi się z takim wrednym gościem który łamie serca (bo i tak miał na imię taki jeden w mojej książce o Korei XD). "Jestem typowym kujonem i nie mam znajomych chyba, że ktoś zapomni zadania albo nie rozumie materiału. " <- ha! Story of my life xD"
    "Mama chcąc ułatwić mi start nazwała mnie Kate bo z angielskim imieniem osiągnę więcej" - nie wiem dlaczego, ale to zdanie jakoś robi na mnie wrażenie XD
    Współczuję Kate z tym tańcem :< brzmi prawie jak ja i moje kochane karate, które przestałam trenować z własnej głupoty :<
    Bardzo skomplikowana historia z ciocią Hye, wujkiem Hyunseungiem oraz Hyun-Su uciekającym przed karą! Ale podoba mi się.
    Nie spodziewałam się, że Kate pokocha Danbi! Zaskoczyłaś mnie! A tym, że są razem, jeszcze bardziej!
    A teraz właśnie doczytałam (zawsze piszę komentarz w trakcie czytania), że Danbi ją zostawiła. I że to było "wczoraj". Biedna Kate! :<
    Czego chce od Kate jej mama? Muszę szybko przeczytać! Jak dobrze że nowy rozdział już jest!!!

    OdpowiedzUsuń